• wędkarstwo - poradnik wędkarski
    logo - strona główna kalendarza
    Moje pierwsze spotkanie z sumem

    Poradnik wędkarski

    Takich wypraw się nie zapomina, wracają do nas podczas wędkarskich wspomnień, rozmyślań jak i rozmów często z innymi wędkarzami opowiadającymi o swoich "przygodach".

    Dla takich właśnie chwil watro wędkować, choć może puenta tamtejszego połowu mogłaby być inna, to jednak i tak miło teraz powracać do tamtejszego wyjazdu na ryby, ale po kolei... 

    Był to dzień, jak każdy inny przed wyprawą na ryby, przygotowywanie sprzętu, przynęt, zanęt... istny i nieodzowny rytuał jak każdej innej wyprawy. A w głowie... ach, teraz to połowię, tym bardziej, że specyfikacja łowiska na jakie się wybieraliśmy jest szczególna, dawna żwirownia, wykopaliska piachu, które to przeobraziły się w naprawdę bardzo fajny kawałek wody, z nie mniej wspaniałym rybostanem. Począwszy od czerwonookich płoci, silnych karasi, które swoimi rozmiarami potrafią zadowolić nawet zaawansowanego wędkarza, poprzez liczne występowanie karpi, sandaczy, leszczy... kończąc na sumach. Pisząc " na sumach" na myśli mam akurat teraz te większe okazy, które to nie często goszczą na naszych wędkach, a metrowe wąsacze w porównaniu z tym na co możemy tam natrafić to pozwolę sobie nazwać już tak zacną rybę, zwykłe "płotki".

    Wracając do tematu wyprawy, która rozpoczynała się od wieczornego łowienia, poprzez zaliczenie nocki i porannym łowieniem największych emocji dostarczył już sam początek.

    Jak zawsze każdy wypad rozpoczynam od rozłożenia sprzętu, i zarzucenia wędek do wody, by móc w dalszym stopniu relaksować się wypadem... a takim wypadom, bardzo często towarzyszy również dobre jadło, na myśl którego kubeczki smakowe już zaczęły mi pracować, ale nie o tym chcę się z wami podzielić...


    Jak już wspominałem, zarzucam wędki i zajmuję się w dalszej kolejności czynnościami związanymi z przygotowywaniem się do wieczoru... Z zasady staram się nie odchodzić od wędek, być blisko, to nie zawsze się to udaje, tak było i w tym przypadku. Dzwoneczek na szczytówce będzie sygnalizował o braniu, na pewno zdążę dobiec do wędki, tak sobie wtedy bynajmniej myślałem. I tak właśnie... wstając z fotela wędkarskiego by przypilnować ogniska i gara pieczystych, słyszę... MASZ BRANIE!!! Od samego początku podeszły ładne płocie, nie na nie liczyłem, ale cieszyły oko, tak i teraz sądziłem, że nic innego nie bierze jak tylko płoć. Odwróciłem się... to były sekundy i branie któremu nie towarzyszyło drganie szczytówki, jakie to zazwyczaj towarzyszy braniom, było jedno wielkie przyginanie wędki, nie zdążyłem pomyśleć, że zaraz się złamie nie martwiąc się w tym przypadku o wytrzymałość zestawu, gdzie najsłabsza jego wartość wynosiła ok 30 kg na tej akurat właśnie wędce. A było to na moment po zmianie przynęty nie pamiętam już z jakiej, pamiętam tylko na jaką... mianowicie, poprzednicy na łowisku mieli przygody z rakami i zostawili dwa wcześniej ugotowane. Nigdy nie stosowałem mięsa z raka jako przynęty, ale tego dnia płocie nie dawały już żyć :) nawet rozmiar haka 1/0 nie stanowił przeszkody, tak więc pomyślałem, że zmienimy taktykę... i tak właśnie mięso rakowe na haczyku, najwidoczniej skusiło przepływającego suma, dla którego nawet dobrze wbita podpórka, jakich używam do połowów gruntowych nie była przeszkodą by zwyczajnie "ukraść" i odpłynąć z wędką jak gdyby nic. To były sekundy, żadnej walki z wędką, jedno przygięcie... by wyrwać wędkę. I nagle wyprawa, zaczyna tracić sens, bo jak tu się cieszyć, kiedy już na samym początku tracimy kawał dobrego "patyka", dobry kołowrotek i rybę sezonu a może i nawet życia...

    Usiadłem... pomyślałem, że nie wytrzymam nocy z kłębiącymi się myślami, wracać do domu, czy łowić dalej z tym, że została mi jedna wędka, nie brałem więcej, gdyż często na łowiskach, gdzie potrafią być częste brania, a trzy i więcej wędek mija się z celem.

    Jednego wtedy byłem pewien, mianowicie wytrzymałości sprzętu, bo kiedy nawet dość dobrze wbita podpórka, nie stanowiła przeszkody, to idąc tropem myśli ryba może dalej pływać z wędką.

    Szkoda wędki, szkoda ryby, wyprawa nie może iść na marne... co tu robić. Wziąć łódkę, drugą wędkę, doczepić obciążenia, haki i spenetrować dno z myślą, że uda się zaczepić plecionkę po której to dotrę do wędki. Taki był scenariusz i jedyny możliwy, by uratować resztę dnia, nocy i poranka... Prowizoryczne zmontowanie wędki a'la spinning z oliwkami i hakami, przyprowadzenie łódki zajęło trochę czasu, bezlitośnie zaczynał zbliżać się wieczór, co zaczynało w pewnym stopniu coraz bardziej budzić we mnie niepokój. I tak wypłynąwszy na łowisko starałem się zarzucać obciążenie w celu prowadzenia po dnie z myślą, na jednym końcu ryba - na drugim wędka, może uda się natrafić na napiętą plecionkę... z każdym rzutem nadzieja gasła, po około 10 minutach i kilku obrotach niczym wskazówka na tablicy zegara, zataczając kolejne koło poczułem lekki opór na wędce. Coś jest pomyślałem... i zacząłem zwijać. Nic bardziej nie ucieszyło mnie już tego wieczoru jak widok plecionki na kotwicach, powoli udało mi się wyciągnąć wędkę, a z chwilą kiedy miałem ją w ręce, euforia wzięła górę, bo w dalszym ciągu coś było na haczyku. Próba podciągnięcia na nic się zdawała, kilka mocnych szarpnięć po stronie ryby, i linka pękła... została przecięta przez ostre kamienie zalegające na dnie, (uroki twardo dennych żwirowych łowisk).

    Wędkę udało się uratować, niniejszym niedosyt tego dnia pozostał, bo gdyby udało się wyholować tę rybę na brzeg, byłaby bezsprzecznie rybą sezonu, a tak... jej waga i rozmiar jedynie w wyobrażeniu można określić, na raczej ponad przeciętny.

    Mimo, iż ryby nie udało się złowić, to nie ulega to i tak żadnym wątpliwościom, że wędkarstwo jest czymś wspaniałym, a zwyczajny dzień i wyprawa może dostarczyć niezapomnianych emocji i pewnych wrażeń, do których jak wspomniałem na początku, wracać będziemy w opowieściach.

    Sezon ma się ku końcowi, ale może kolejny pozwoli ponownie stawić czoła i przyniesie równie nie zapomnianych chwil w postaci tym razem złowionej ryby sezonu.

    Ostatnie wpisy

    skuteczna przynęta
    Autor: Poradnik wędkarski 01 Jan, 2024
    Wędkarstwo to pasja wielu ludzi, którzy lubią spędzać czas na łonie natury i cieszyć się z dorodnych połowów. Aby osiągnąć sukces na łowisku, nie wystarczy jednak mieć dobrego sprzętu i umiejętności. Kluczową rolę odgrywa również odpowiedni dobór przynęty, która ma za zadanie zwabić i sprowokować rybę do ataku. Wśród wielu rodzajów przynęt, które można stosować w różnych metodach i warunkach, szczególną popularnością cieszą się przynęty zwierzęce, czyli żywe robaki, larwy, owady i małe rybki.  Jak skutecznie łowić na przynęty zwierzęce? Oto kilka porad, które mogą się przydać.
    kotwica do łódki wędkarskiej
    Autor: Poradnik wędkarski 04 Sep, 2023
    Kotwica to jeden najważniejszych z elementów wyposażenia łodzi. Jej zadaniem jest zapewnienie bezpieczeństwa w czasie cumowania i spoczynku. Pomaga stabilizować jednostkę podczas wymagających warunków. Sprawdź, jak dobrać odpowiednią kotwicę do łódki wędkarskiej!
    rosówka po deszczu
    Autor: Poradnik wędkarski 27 Aug, 2023
    Rosówki w sklepie są drogie, dlatego wielu wędkarzy zbiera je samodzielnie.
    wpływ roślinności na połów ryb
    Autor: Poradnik wędkarski 30 May, 2023
    Wędkarstwo to nie tylko sztuka połowu ryb, ale także zrozumienie ich preferencji żywieniowych i środowiskowych. Roślinność odgrywa kluczową rolę w ekosystemach wodnych, zapewniając schronienie, pokarm i miejsca tarła dla ryb. Różne gatunki ryb mają różne preferencje co do rodzaju roślinności, w jakiej się odnajdują. W tym artykule przyjrzymy się roślinności w wędkarstwie i jakie ryby lubią różne typy roślin.
    Pokaż więcej
    Share by: